Lekarze o możliwościach poprawy wyników leczenia raka płuca
INFORMATOR. Kraj

Rak płuc. Źródło: PAP / naukawpolsce.pl
Badania przesiewowe wśród najbardziej narażonych na raka płuca, refundacja badań genetycznych, pozwalających dobrać leki oraz częstsze stosowanie chemioradioterapii – to działania, które mogą poprawić wyniki leczenia tego nowotworu w Polsce, uważają eksperci. Swoje opinie i propozycje na ten temat zaprezentowali podczas wtorkowej debaty w Warszawie lekarze różnych specjalności zajmujący się terapią chorych na raka płuca.
Jak przypomniał prof. Tadeusz Orłowski z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, w Polsce rak płuca nadal jest zabójcą nr 1 wśród nowotworów złośliwych i to nie tylko w przypadku mężczyzn. W ostatnich latach umiera na niego więcej kobiet niż z powodu raka piersi.
Co roku, rak płuca jest rozpoznawany u 21 tys. Polaków. Tylko 10-15 proc. z nich przeżywa 5 lat. Jest to w dużym stopniu związane z tym, że u 86 proc. chorych wykrywa się go w stadium zaawansowanym, gdy doszło do przerzutów i nie można go usunąć chirurgicznie. „Wycięcie guza jest najskuteczniejszą metodą terapii, dlatego kluczem do poprawy wyników jego leczenia jest wczesna diagnostyka” - podkreślił prof. Orłowski.
Problem w tym, że niewielkie guzy nie są widoczne na zdjęciach rentgenowskich, a dopiero niedawno w USA wykazano, że badania przesiewowe w grupach ryzyka z użyciem tomografii komputerowej mogą o 20 proc. obniżyć śmiertelność z powodu raka płuca.
O skuteczności takich badań przekonywał podczas debaty prof. Tomasz Grodzki z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, gdzie od 5 lat prowadzony jest program wczesnego wykrywania raka płuc, finansowany z budżetu miasta. Objęto nim osoby z grupy ryzyka, tj. palące paczkę papierosów dziennie przez minimum 20 lat (lub dwie paczki przez lat 10) między 55. a 65 rokiem życia. Program ten przyczynił się do wzrostu wczesnej wykrywalności raka płuca w województwie zachodniopomorskim, gdzie wynosi ona ponad 20 proc.
Jak wyliczył prof. Grodzki, gdyby w Polsce poddać takim badaniom 1 mln osób z grupy ryzyka, to można by wykryć 5 tys. raków płuca możliwych do usunięcia operacyjnie, z czego 75 proc. byłoby w I stadium rozwoju. Obecnie wykrywa się 3 tys. takich guzów, z czego tylko 25 proc. jest w tak wczesnym stadium.
Nakłady na ten program wyniosłyby 0,2 proc. budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ). „Trzeba jednak pamiętać, że większość pacjentów operowanych w pierwszym stadium wraca do pracy i płaci podatki” – przypomniał prof. Grodzki.
Jak przypomniał prof. Maciej Krzakowski, konsultant krajowy ds. onkologii klinicznej, u chorych, którzy nie mogą być operowani stosuje się chemioterapię, radioterapię i tzw. terapie celowane. Zdaniem specjalisty, ciągle za rzadko jest stosowana chemioradioterapia, która może dać więcej korzyści niż skomplikowana chemioterapia.
W pewnej grupie tych pacjentów najlepsze efekty daje podawanie zamiast chemioterapii leku celowanego z grupy inhibitorów kinazy tyrozynowej – gefitynibu. Działa on tylko wówczas, gdy w komórkach nowotworowych obecna jest specyficzna mutacja w genie kodującym receptor nabłonkowego czynnika wzrostu (EFGR). Dotyczy to ok. 10-12 proc. wszystkich chorych - najczęściej niepalących kobiet z gruczołowym rakiem płuca.
Obecnie nie ma jednak dobrych systemowych rozwiązań finansowania badań genetycznych wykrywających tę mutację, dlatego wykonuje się ich ciągle za mało, podkreślił prof. Krzakowski. W części przypadków finansuje je producent leku. W niektórych placówkach lek podawany jest pacjentom bez badań genetycznych. Tymczasem, chorym, którzy jej nie mają lek nie pomoże, a może wręcz zaszkodzić. Poza tym, z drogiego leczenia mogliby skorzystać ci, którym ono naprawdę pomoże, podsumowali eksperci.
Jak przypomniał prof. Tadeusz Orłowski z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, w Polsce rak płuca nadal jest zabójcą nr 1 wśród nowotworów złośliwych i to nie tylko w przypadku mężczyzn. W ostatnich latach umiera na niego więcej kobiet niż z powodu raka piersi.
Co roku, rak płuca jest rozpoznawany u 21 tys. Polaków. Tylko 10-15 proc. z nich przeżywa 5 lat. Jest to w dużym stopniu związane z tym, że u 86 proc. chorych wykrywa się go w stadium zaawansowanym, gdy doszło do przerzutów i nie można go usunąć chirurgicznie. „Wycięcie guza jest najskuteczniejszą metodą terapii, dlatego kluczem do poprawy wyników jego leczenia jest wczesna diagnostyka” - podkreślił prof. Orłowski.
Problem w tym, że niewielkie guzy nie są widoczne na zdjęciach rentgenowskich, a dopiero niedawno w USA wykazano, że badania przesiewowe w grupach ryzyka z użyciem tomografii komputerowej mogą o 20 proc. obniżyć śmiertelność z powodu raka płuca.
O skuteczności takich badań przekonywał podczas debaty prof. Tomasz Grodzki z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, gdzie od 5 lat prowadzony jest program wczesnego wykrywania raka płuc, finansowany z budżetu miasta. Objęto nim osoby z grupy ryzyka, tj. palące paczkę papierosów dziennie przez minimum 20 lat (lub dwie paczki przez lat 10) między 55. a 65 rokiem życia. Program ten przyczynił się do wzrostu wczesnej wykrywalności raka płuca w województwie zachodniopomorskim, gdzie wynosi ona ponad 20 proc.
Jak wyliczył prof. Grodzki, gdyby w Polsce poddać takim badaniom 1 mln osób z grupy ryzyka, to można by wykryć 5 tys. raków płuca możliwych do usunięcia operacyjnie, z czego 75 proc. byłoby w I stadium rozwoju. Obecnie wykrywa się 3 tys. takich guzów, z czego tylko 25 proc. jest w tak wczesnym stadium.
Nakłady na ten program wyniosłyby 0,2 proc. budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ). „Trzeba jednak pamiętać, że większość pacjentów operowanych w pierwszym stadium wraca do pracy i płaci podatki” – przypomniał prof. Grodzki.
Jak przypomniał prof. Maciej Krzakowski, konsultant krajowy ds. onkologii klinicznej, u chorych, którzy nie mogą być operowani stosuje się chemioterapię, radioterapię i tzw. terapie celowane. Zdaniem specjalisty, ciągle za rzadko jest stosowana chemioradioterapia, która może dać więcej korzyści niż skomplikowana chemioterapia.
W pewnej grupie tych pacjentów najlepsze efekty daje podawanie zamiast chemioterapii leku celowanego z grupy inhibitorów kinazy tyrozynowej – gefitynibu. Działa on tylko wówczas, gdy w komórkach nowotworowych obecna jest specyficzna mutacja w genie kodującym receptor nabłonkowego czynnika wzrostu (EFGR). Dotyczy to ok. 10-12 proc. wszystkich chorych - najczęściej niepalących kobiet z gruczołowym rakiem płuca.
Obecnie nie ma jednak dobrych systemowych rozwiązań finansowania badań genetycznych wykrywających tę mutację, dlatego wykonuje się ich ciągle za mało, podkreślił prof. Krzakowski. W części przypadków finansuje je producent leku. W niektórych placówkach lek podawany jest pacjentom bez badań genetycznych. Tymczasem, chorym, którzy jej nie mają lek nie pomoże, a może wręcz zaszkodzić. Poza tym, z drogiego leczenia mogliby skorzystać ci, którym ono naprawdę pomoże, podsumowali eksperci.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Dostępna innowacyjna metoda dla pacjentów dializowanych: mniejsze ryzyko powikłań chirurgicznych i krótszy czas rekonwalescencji
- Sezon infekcyjny ruszył. Czy szczepienia powstrzymają falę grypy i RSV?
- Co dalej z leczeniem ostrej porfirii wątrobowej?
- Gdzie bije drugie serce Polaków? W jelitach!
- Rak płuca – wyzwanie współczesnej onkologii. Immunoterapia dla chorych w gorszym stanie sprawności.
- Co dziesiąty pacjent jest narażony na zdarzenie niepożądanepodczas leczenia szpitalnego. Większość szpitali wciąż bez elektronicznego systemu raportowania
- Październik to najlepszy moment, by wzmocnić odporność
- Zapowiadane rozszerzenie wskazań do badań PET/CT to ogromna szansa dla chorych
- Potrzebny program pilotażowy dla pacjentów dializowanych – obecne wyceny procedur nefrologicznych nie odzwierciedlają kosztów leczenia
- Infekcja, która nie boli, a zabija – jak brak podstawowego leczenia prowadzi do dramatycznych konsekwencji?
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA
![]() |


naukawpolsce.pl | dodane 26-01-2011





