Douwe Draaisma. Fabryka nostalgii. O fenomenie pamięci wieku dojrzałego, przekł. Ewa Jusewicz-Kalter
Strona główna » Poczekalnia » Książki » Douwe Draaisma „Fabryka nostalgii. O fenomenie pam…

Douwe Draaisma „Fabryka nostalgii. O fenomenie pamięci wieku dojrzałego”

POCZEKALNIA. Książki

Stanisław Łubieński

zdrowemiasto.pl | dodane 24-02-2010

„Fabryka nostalgii. O fenomenie pamięci wieku dojrzałego”
Autor: Douwe Draaisma
Przekład: Ewa Jusewicz-Kalter
Seria wydawnicza: Przez rzekę
Wydawnictwo: Czarne
 
Przyjęło się mówić, że na starość pamięć płata figle. To prawda. Z wiekiem zapominamy o sprawach codziennych, ale jednocześnie ze zdumiewającą ostrością przypominamy sobie szczegóły z odległej już młodości. Czy tego chcemy, czy nie, zapominanie nieodmiennie towarzyszy starości, a gdy jedne fakty umykają, inne powracają z barwną i szczegółową, a czasem natrętną intensywnością. Douwe Draaisma tłumaczy, dlaczego pogarszająca się pamięć nie powinna nas dziwić ani przerażać. W końcu, jak mawiał Konfucujusz, i tak nawet "najbardziej wyblakły atrament jest lepszy niż najwspanialsza pamięć". Autor dowartościowuje starość jako czas prawdziwej, dojrzałej mądrości. Jednocześnie pokazuje, jak głęboko zakorzenione są w kulturze krzywdzące stereotypy dotyczące podeszłego wieku. Draaisma unika medycznego żargonu, pisze z pasją i udowadnia, że naukowa książka może być fascynującą lekturą.

"Czy w miarę starzenia stajemy się innymi ludźmi? Czy nasze wspomnienia zgadzają się z rzeczywistością? Dlaczego po upływie trzydziestu lat na to samo pytanie dotyczące naszej przeszłości udzielamy innej odpowiedzi? Pamięć, wspomnienia, błędne ścieżki w labiryncie czasu - w tym gąszczu dobrze jest mieć tak mądrego i błyskotliwego przewodnika jak Douwe Draaisma. Potrafi on oddzielić sens od nonsensu w książce, która wcześniej czy później dotyczyć będzie nas wszystkich, a przy tym, dzięki wielu przytoczonym przypadkom i przykładom, jest fascynująca, a czasem wzruszająca.
Nie każdemu jest dana taka umiejętność łączenia wiedzy z kunsztem pisarskim".
Cees Nooteboom

Fragment książki
Najdłuższy etap
Niełatwo powiedzieć komuś prosto w oczy, że jest stary. Starzy są inni, nawet jeśli to rówieśnicy. A jeśli mówimy o kimś, że jest stary, niezmiennie dzieje się tak z powodu jakiegoś braku lub niedoskonałości. Ktoś zaczyna poruszać się z trudem, traci wątek rozmowy, nie potrafi już sobie poradzić z natłokiem wydarzeń — można dostrzec, że się starzeje. W rzeczywistości nigdy nie słyszy się, aby ktoś powiedział na przykład: „Mówił dziś wieczorem tak mądrze, zaczyna naprawdę się starzeć”. Wprawdzie istnieje parę powiedzeń na temat mądrości typowej dla podeszłego wieku oraz rozsądku, który pojawia się z upływem lat, lecz jeśli chłodno przyjrzymy się naszemu sposobowi mówienia, okaże się, że bycie człowiekiem starym jest czymś niezupełnie w porządku.
Dwuznaczny stosunek do starości jest również widoczny w czasopismach dla seniorów. Już przed ich otwarciem rzuca się w oczy, że w tytułach tych czasopism unika się jakiegokolwiek odnoszenia do starości, nazywają się Midi, Zin * albo Plus. Starsze osoby są w nich wprawdzie obecne, ale bliższe raczej wieku średniego. Z szerokim uśmiechem przemierzają na rowerach górskich wydmy Schoorl, pedałują w czerwonych polarkach przez prowincję Drente, spacerują po plaży na wyspie Texel albo suną z uśmiechem po fryzyjskich jeziorach w typowej łodzi oplecionej wokół sznurem. Biorąc pod uwagę artykuły w czasopismach dla seniorów, starość — chociaż tego słowa się nie używa — to czas intensywnego uprawiania sportu, podróżowania, spędzania zim w ciepłych krajach, degustowania win oraz kursów na temat impresjonizmu. Musi to być również najradośniejsza faza życia, gdyż wszyscy młodzieńczy staruszkowie śmieją się, niezależnie od tego, czy zostają oprowadzani po muzeum, czy też mocują swoje rowery górskie na specjalnych nośnikach z tyłu samochodu.
Inna historia na temat starości wynika z ogłoszeń i reklam. Czytelnik może zamówić domową demonstrację fotela-z-którego-łatwo-wstać. Może bez żadnych zobowiązań poprosić o ofertę dotyczącą windy schodowej, („Przeprowadzić się? Nigdy! Ale, hm, te schody.”) Zachęca się go, aby udał się do optyka lub zrobił sobie „prewencyjne badanie ultrasonograficzne”. W dowolnie wybranym numerze czasopisma Plus (listopad 2007) można znaleźć około czterdziestu ogłoszeń, które mają coś wspólnego ze zdrowiem lub raczej jego pogarszaniem się: reklamy aparatów słuchowych, suplementów witaminowych i mineralnych, kremów zapewniających „głęboką odbudowę dzięki zapobieganiu słabnięciu i kruchości”, środków przeciw niespokojnym nogom, bolesnym stopom, problemom ze snem, leniwym jelitom, nadwrażliwym zębom, nocnym skurczom mięśni oraz odwapnieniu kości. Na stronie redakcyjnej czasopisma Zin widać seniorów baraszkujących w falach przyboju; podarunek powitalny dla nowych abonentów to aparat do mierzenia ciśnienia krwi.
I właśnie ta historia — o deterioracji, pogarszaniu się i utracie witalności — zostaje opowiedziana w sposób dwuznaczny. W ogłoszeniach figurują modele, którzy z pewnością są o całe pokolenie za młodzi, jak na dolegliwości, które muszą reprezentować. Słaby słuch może wprawdzie pojawić się w każdym wieku, lecz z punktu widzenia statystyki jest to dolegliwość typowa dla wieku podeszłego. Kobieta z aparatem słuchowym widniejąca na zdjęciu reklamowym nie ma, na oko, nawet czterdziestu lat. Również z wanny zaopatrzonej w drzwiczki wyłania się osoba młoda. Na fotelu windy schodowej siedzi mężczyzna mniej więcej czterdziestoletni, który prawdopodobnie w życiu codziennym pokonuje jednocześnie dwa schody. Nic więc dziwnego, że się śmieje. Fotele-z-których-łatwo-wstać odnoszą się do wieku, w którym każde zaproponowane krzesło człowiek ocenia sceptycznie, zastanawiając się, czy będzie mógł z niego się podnieść, lecz w reklamie na takim fotelu prezentuje się kobieta mająca może trzydzieści parę lat. Tak jakby dla żartu usiadła na chwilę w fotelu swojej babci. Innymi słowy, uciążliwości podeszłego wieku mogą być kojarzone ze wszystkim, byle nie ze starością.
Bycie starym, widocznie starym, zostaje czytelnikowi oszczędzone, również jeśli ten czytelnik sam jest osobą starą. W języku, którym naprawdę się posługujemy, jak również w naszych wyobrażeniach dotyczących „trzeciego wieku” — żeby wspomnieć tu o jednym z licznych wątpliwych eufemizmów — kryje się coś, co wskazuje raczej na obronę i dystansowanie się niż na akceptację. Najwidoczniej trudno nam doceniać starość na jej własnych warunkach.

Kto sądzi, że to coś typowego dla naszych czasów lub dla żyjącego obecnie pokolenia, myli się. Wyobrażenie starości jako godnej fazy życia, odznaczającej się mądrością i dojrzałym zrozumieniem, zawsze kryło się w cieniu czegoś przeciwnego: obrazu starości jako pory deterioracji, choroby i głupoty. Na początku czternastego wieku Dante przedstawił starość jako statek, który stopniowo opuszcza żagle, zbliżając się do portu, pogodne wyobrażenie celu podróży i akceptacji. Ale ten sam wiek czternasty przyniósł setki epigramów, rysunków satyrycznych, powiedzeń i historii dotyczących próżności i skąpstwa starych ludzi. Często robiono to otwarcie, lecz czasem w sposób zawoalowany, na przykład kiedy takie cnoty, jak umiarkowanie i szczodrość były symbolizowane przez młode, piękne kobiety, a grzechy w rodzaju chciwości i próżności, przez brzydkich starców. Obok tego, co młode i piękne, zawsze istniało to, co stare i brzydkie. Albo: stary gaduła. W jednym z greckich mitów Eos, bogini jutrzenki, próbuje za pomocą pochlebstwa sprawić, aby Zeus darował jej kochankowi Titonosowi nieśmiertelność. Zeus spełnia jej prośbę. Eos szybko uświadamia sobie, że jest to wątpliwy upominek, gdyż powinna była poprosić dla Titonosa nie o wieczne życie, lecz o wieczną młodość. Teraz kochanek starzeje się coraz bardziej, jego krok traci pewność, a przede wszystkim gada tak niepowstrzymanie, że Eos ma tego dosyć. W końcu nie widzi innego wyjścia i zamienia go w świerszcza — zgodnie z tym mitem, jest to powód niepowstrzymanego cykania świerszczy. Historycy, którzy zajęli się zbadaniem, jaki był stosunek do starości w innych czasach, ustalili zdecydowanie, że sam pogląd, iż w bliżej nieokreślonych „dawniejszych czasach” starsi byli traktowani z większym szacunkiem, ma za sobą długą historię.
Przestudiowanie kwestii starości w dawnych czasach skorygowało więcej zakorzenionych poglądów. Jeden z nich głosi, że aż do XX wieku średnia długość życia przekraczała zaledwie czterdzieści lat i prawie nie było wówczas starych ludzi. Studia demograficzne wykazały, że ta niska przeciętna wynikała przede wszystkim z masowego umierania niemowląt i dzieci. Ten, kto osiągnął wiek dojrzały, miał sporą szansę przekroczenia sześćdziesiątki. W XVIII wieku w takich krajach, jak Anglia, Francja i Holandia, sześćdziesięciolatki stanowiły już około dziesięciu procent społeczeństwa. Osoby w bardzo podeszłym wieku należały do wyjątków, ale zawsze występowały.
Równie nieprawdziwe jest twierdzenie, że „dawniej” starsi byli przygarniani z miłością przez rodziny swoich dzieci i opiekowali się wnukami. W tym wypadku demografia przekazuje bardziej ponury obraz. Ta sama wysoka umieralność dzieci, która ograniczała średnią długość życia, sprawiała również, że w osiemnastowiecznej Europie dwóch na trzech sześćdziesięciolatków przeżywało swoje dzieci. W świecie starożytnym Grecji i Rzymu proporcje te były jeszcze bardziej niekorzystne: dziesięcioletnie dziecko miało tylko 50% szans, że żyje jeszcze jego dziadek lub babcia, a w wieku dwudziestu lat szanse te malały do poniżej jednego procenta. Prawie do końca XIX wieku rodziny trzypokoleniowe były rzadkością, zdarzały się rzadziej niż obecnie rodziny czteropokoleniowe. Archetyp dziadków, którzy rozpieszczają swoje wnuki, powstał dopiero w XVII wieku, oczywiście w klasie ludzi zamożnych. Wtedy, podobnie jak teraz, dziadkowie najchętniej mieszkali osobno, z czym chętnie zgadzały się ich dzieci — o ile jeszcze żyły.
W XX wieku osiąganie podeszłego wieku zaczęło stopniowo stawać się czymś normalnym. O kimś, kto umiera w wieku siedemdziesięciu lat, mówi się teraz, że umarł „młodo”, a w nekrologach można spotkać wyrażenie „Zmarł zupełnie nieoczekiwanie...”, nawet jeśli dana osoba zbliżała się do dziewięćdziesiątki. Szybki wzrost liczby ludzi starszych i bardzo starych widać wyraźnie w eksplozji liczby stulatków. W 1900 roku było ich w naszym kraju dziesięcioro. Do roku 1950 nigdy nie było ich więcej niż czterdziestu. W 1997 roku przekroczyliśmy granicę tysiąca osób liczących ponad 100 lat. Obecnie wiek stu lat osiąga co roku ponad sześćset osób. W nieco większych miastach burmistrzowie po cichu wycofali się ze składania wizyty każdemu stulatkowi. Mimo masowego napływu do jedenastej dekady nasz kraj liczy „tylko” prawie 1400 stulatków, a dzieje się tak, ponieważ zaledwie nieco więcej niż połowie osób stuletnich udaje się osiągnąć wiek 101 lat. Z kolei dla niemal połowy tych 101-latków były to ostatnie urodziny, i tak dalej. Graniczna krawędź statystyki umieralności to miejsce niepewne.
Ten, komu w 1900 roku udawało się przeżyć sto lat, osiągał podwójny średni wiek z tamtego czasu. Obecnie średnia długość życia już od dawna zbliża się do osiemdziesiątki, a z pewnością dotyczy to kobiet. W wieku ponad siedemdziesięciu lat wszelkie czynniki ryzyka, które przyspieszają koniec — niezdrowy styl życia, nadmierne spożycie alkoholu, palenie papierosów, nadwaga — zaczynają tracić znaczenie wobec jednego potężnego czynnika: bycia mężczyzną. Niewiele z tym można zrobić, więc osoby płci męskiej traktują to czasem jako usprawiedliwienie swoich słabości. Wśród stulatków jest sześciokrotnie więcej kobiet niż mężczyzn.
Również dla tych, którzy nie osiągają wieku dziewięćdziesięciu bądź stu lat, starość jest najdłuższym etapem życia. Niemowlęciem, dzieckiem, nastolatkiem, osobą młodą jest się krótko. Jeśli nasze życie przybierze kurs, który propagują aktuariusze, dłużej będziemy starzy niż kiedykolwiek byliśmy młodzi. W naszej części świata i w obecnym momencie historycznym tych 25 — albo i więcej —  lat starości jest epoką paradoksów.
(...)

"Fabryka nostalgii. O fenomenie pamięci wieku dojrzałego"
Autor: Douwe Draaisma
Przekład z języka niderlandzkiego: Ewa Jusewicz-Kalter
Wydawnictwo: Czarne
Seria wydawnicza: Przez rzekę
Wydanie I, rok 2010
Format: 120x195 mm, oprawa miękka, foliowana i lakierowana, ze skrzydełkami
Liczba stron: 188
Projekt okładki: Agnieszka Pasierska
Projekt typograficzny: Robert Oleś
ISBN: 978-83-7536-179-7
Dostępność: zapowiedź
Premiera: 9 marca 2010

Stanisław Łubieński, 24-02-2010, zdrowemiasto.pl

Poinformuj znajomych o tym artykule:

REKLAMA
hemoroidy Krakow
Leczymy urazy sportowe
hemoroidy szczelina odbytu przetoki zylaki konczyn dolnych
------------

Warto wiedzieć

Douwe Draaisma (ur. 1953) jest profesorem nadzwyczajnym historii psychologii w Rijksuniversiteit w Groningen. Jest autorem książki De metaforenmachine. Een geschiedenis van het geheugen (1995), która została przetłumaczona na 10 języków, cieszącej się wielką sławą książki Dlaczego życie płynie szybciej, kiedy się starzejemy (2001), która rozeszła się już w ponad 100 tysiącach egzemplarzy i została przetłumaczona na kilkanaście języków (wydanie polskie PIW 2007) oraz Ontregelde geesten. Ziektegeschiedenissen (2006), która również zdobyła sobie licznych, wielojęzycznych czytelników. Praca Draaismy została uhonorowana wieloma literackimi i naukowymi nagrodami. De heimweefabriek. Geheugen, tijd en ouderdom (Fabryka nostalgii) ukazała się w Holandii w 2008 roku.
REKLAMA
Czytaj
Czytaj
Czytaj
Czytaj
Czytaj
REKLAMA
Leczymy urazy sportowe