Psycholog. Poczucie własnej wartości
Strona główna » Seks w Zdrowym Mieście » Psycholog » Poczucie własnej wartości

Poczucie własnej wartości

SEKS W ZDROWYM MIEŚCIE. Psycholog

Prof. Bassam Aouil, psycholog

zdrowemiasto.pl | dodane 23-01-2010

Prof. Bassam Aouil, psycholog, UKW Bydgoszcz
 
Mam 27 lat i od prawie 3 lat jestem w związku. Mój partner jest młodszy ode mnie o 3 lata. Mój problem polega na tym, że stałam się zupełnie inną osobą niż byłam kiedyś. Byłam pogodna, stanowcza, konsekwentnie dążyłam do szczęścia... I byłam szczęśliwa. Później poznałam mojego partnera. Przeżyłam zauroczenie. Miłość przyszła później. Cudowne chwile trwały 6 m-cy. W tym czasie odbyły się zaręczyny. Później zaczęło mi czegoś brakować: iskierki, inspiracji, wzajemnego szacunku... Mój partner twierdzi, że tak już w związkach jest. Nazywa to "normalnością". O swoich potrzebach mówię otwarcie, nie każę mu zgadywać. Mimo tego nie potrafimy normalnie żyć. Dziś więcej jest rzeczy, które nas dzielą niż łączą. Jestem tego świadoma i nie pozwala mi to normalnie funkcjonować. Jemu to nie przeszkadza. Dodatkowo dolewa oliwy do ognia. Jestem zdruzgotana. Nie mam wystarczająco siły, aby odejść. Czuję się całkowicie wypalona i nie mam już siły walczyć o nasz związek. Każde kolejne rozmowy kończą się kłótnią. Dziś wyczuwam ogromną różnicę wiekową i intelektualną między nami, kiedyś nie spostrzegalną (choć nigdy nie klasyfikowałam ludzi w ten sposób). Przykładem jest choćby to, że on mówi mi prosto w oczy, co tak naprawdę o mnie sądzi, a ja trzymam to w sobie, aby nie sprawić mu krzywdy. Nie chodzi tu o obelgi, bo od tych jesteśmy dalecy (na szczęście). Ale czy złe jest to, że pragnę, abyśmy szanowali się nawzajem, abym była najważniejsza w jego życiu, aby liczył się z tym, co czuję, gdy jest mi źle? Nie potrafimy powstrzymać się wśród znajomych, więc wszyscy wiedzą o naszych kłopotach. Dodatkowo jest mi przykro. Nie potrafię się później odnaleźć w towarzystwie. Mój partner często zachowuje się jakby był sam, a nie w związku. Wiem, że dużo w tym mojej winy. Stałam się płaczliwa, w ogóle się nie uśmiecham, jestem marudna i nieszczęśliwa. Proszę go tylko o czułość i wyrozumiałość. Może za wcześnie dla niego na stały związek? Wiem na pewno, że mamy dwa różne światy, inne potrzeby i na pewno inna wizję związku. Marta 

Droga Marto! Dziękuję za list. Jestem pod wrażeniem, jak Pani doskonale orientuje się w sytuacji własnej, zarówno pod względem analizy przyczyn, jak i skutków. Jednocześnie pragnę zwrócić uwagę na parę pułapek, które mają znaczenie w analizowaniu tego monologu. Pisze PANI: - "Nie mam wystarczająco siły, aby odejść". A JA się pytam: - A czy Pani musi odejść? Pisze PANI: - "Wiem, że dużo w tym mojej winy". Pytam JA zatem: - Czy Pani do wszystkiego nie ma prawa? Pisze PANI: - "Stałam się płaczliwa, w ogóle się nie uśmiecham, jestem marudna i nieszczęśliwa". JA się więc pytam: - Chyba chodzi zatem o wsparcie w podejmowaniu decyzji? Właśnie to jest to, czego Pani najbardziej potrzebuje. Proszę tego szukać i z tego skorzystać, a z pewnością znowu Pani będzie pogodna, stanowcza, konsekwentnie dążąca do szczęścia, którego Pani życzę.

BA arch. 010604

Prof. Bassam Aouil, psycholog, 23-01-2010, zdrowemiasto.pl

Poinformuj znajomych o tym artykule:

REKLAMA
hemoroidy Krakow
Leczymy urazy sportowe
hemoroidy szczelina odbytu przetoki zylaki konczyn dolnych
------------