Psycholog. Nie czuję się bezpiecznie podczas bezpośredniego kontaktu z mężem
Strona główna » Seks w Zdrowym Mieście » Psycholog » Nie czuję się bezpiecznie podczas bezpośredniego k…

Nie czuję się bezpiecznie podczas bezpośredniego kontaktu z mężem

DONIESIENIA LISTONOSZA. PSYCHOLOG

Prof. Bassam Aouill, Justyna Berndt

ACPP, UKW / zdrowemiasto.pl | dodane 01-05-2009

Ryc. zdrowemiasto.pl
 
Jestem mężatką od półtora miesiąca. Oboje z mężem chcieliśmy mieć dziecko i udało się. Nie mamy własnego mieszkania. Oboje pracowaliśmy w różnych miejscach. Pieniądze ze ślubu odłożyliśmy na dziecko. Byłam w dobrej kondycji i psychicznie, i fizycznie. Cieszyłam się na przyjście dziecka i nadal się cieszę. Obecnie im bliżej porodu tym większy lęk, wewnętrznie wszystko się odkłada, strach itp. Nie wiem, być może mąż przyczynia się w dużym stopniu do tego, gdyż jest osobą wybuchową, ja z kolei cichą i łagodną. Po każdym jego wybuchu czuję, jak wszystko we mnie drętwieje i kurczy się, że wolałabym się gdzieś schować. Moja pierwsza reakcja, to ucieczka od takich momentów, ale jak nie wytrzymuję tego napięcia to wybucham również. Mówię mu, że w ciąży nie wolno mi się denerwować, że on wywołuje we mnie ogromne zdenerwowanie. Udało mu się wytrzymać 5 miesięcy bez wybuchów czy scen zazdrości.
Mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie możemy dojść do porozumienia. Mnie przechodzi za moment, ale w środku czuję ból i rany pozostają długo. Zastanawiam się wówczas, czy robię coś nie tak, czy jego zachowanie jest normalne, czy powinnam o tym z kimś porozmawiać, nakłaniać go do leczenia? Tylko jakiego? Dwa lata temu go zostawiłam. Załamał się. Podjął spotkania indywidualne z psychologiem dla DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików). Chodził 2-3 miesiące aż grupa się nie zawiązała. Wróciłam do niego z miłości. Próbowałam o nim zapomnieć, wybić sobie go z serca. Nie udało się. Wyjechaliśmy do Anglii. Po powrocie nie wracaliśmy do tej rozmowy o terapii. Nie czuję się bezpiecznie podczas bezpośredniego kontaktu z mężem ani komórkowym (rozmowa tel. czy sms). Ostatnio, gdy napisałam mu, że jestem wściekła na to, że nie mam grosza przy duszy a jego pieniądze leżą w domu. że trzeba zapłacić ubezpieczenie 36 zł, to odpisał mi, że wara od moich pieniędzy, że są zarobione przed ślubem, że swoje włożyłam do banku, że mogę je sobie wybrać...
Przed kilkoma dniami pożyczyłam mu 100 zł. Nie chciał jechać do swojego domu na Dzień Matki, bo obawiał sie, że będzie się musiał spotkać z całą rodziną. Czuję się oszukana, zlekceważona i traktowana gorzej od psa. Jestem w ciąży, ale do niego to nie dociera! Mam wrażenie, że myśli wyłącznie o swoich potrzebach. Ostatnio wydał 300 zł na wyposażenie dla dziecka: wanienka, kołderka itp. Mówi mi ciągle, że interesują mnie tylko pieniądze. Wypomina mi to ciągle, że płaci za mnie ZUS (300 zł). Najpierw sam się zaoferował, potem się wycofał, że nie będzie płacił, że zbiera na prawo jazdy. Dla mnie, jak się słowo rzekło należy je dotrzymać. Wiedziałam, że i tak w mojej pracy pół pensji poszłoby na ZUS, nie wystarczyłoby na opłaty i samo życie. Wywalczyłam sobie to i zapłacił mi z góry nawet za dwa miesiące. Z bólem zrobił to, ale zrobił.
Obawiam się, że mąż jest manipulantem, dusigroszem, egoistą, że zaspokaja tylko swoje potrzeby. Jak przyjeżdża do moich rodziców wszystko go drażni, denerwuje, krytykuje jedzenie, nic mu nie smakuje, nie odzywa się do mojej mamy itp. Mój tata też niewiele mówi, w ogóle nie podejmuje rozmów. Po prostu czuję się, jak w jakichś sidłach.
U teściów jest jeszcze gorszy rygor! Tam nic nie może być nie na swoim miejscu! Porządek, czystość - to priorytety. Czuję się uwikłana w psychologiczną pułapkę. Wykorzystywana i traktowana czasami jak pies przez męża. Potrafi być bardzo wulgarny! Ja nigdy nie używałam wulgarnych słów! W domu się tego nie słyszało, więc rażą mnie takie słowa. Na początku nie przejmowałam się tym, wypierałam to ze swojej świadomości, byle był spokój i żeby można się było znowu przytulić. Teraz wiem, że samo przywiązanie fizyczne nie wystarcza. Mam okropny lęk przed wspólnym życiem. Obawiam się tyranii w domu. Wystarczyło mi, że miałam matkę apodyktyczną, pracoholiczkę, która ze mną nigdy nie rozmawiała, nie pytała się, co słychać, jak w szkole, nie przytulała... Teraz też nie interesuje się ciążą, nie przepada za małymi dziećmi, nie fascynują ją malutkie dzieci. Moja starsza siostra też nie przepada. Jedyne oparcie i radość przynosi mi siostrzenica, która uwielbia malutkie dzieci, niemowlaki szczególnie. Zachwyca się ubrankami, zabawkami, buteleczkami itp. W niej jedynie ostatnio mam duże oparcie i wsparcie. Z nią jedynie rozmawiam o dziecku w domu. Oczywiście z mężem również. On o dziecko bardzo się troszczy i wypytuje ciągle, jak się czuję, głaszcze mnie po brzuszku. Interesują go moje badania, wizyty u ginekologa itp. Jednak po wybuchowym esemesie pojawiają się u mnie natrętne myśli, które zatruwają mi cały czas głowę. Obawiam się, że mąż powieli sytuację rodzinną i będzie się znęcał psychicznie nade mną, podobnie jak jego ojciec, który pił. Do tego matka, która jest też wybuchowa, bierze różne leki... Oboje nigdzie nie wychodzą z domu i mało kto ich odwiedza. Mąż mówi o nich patologiczna rodzina.
Pomóżcie, proszę, dokąd się udać po pomoc? Kto pomoże nam nazwać po imieniu naszą sytuację i stan emocjonalny nas obojga. Oboje się kochamy, ale i w dwóch słowach potrafimy zranić i zabić to uczucie. Tak jest w kółko. Jak ja dłużej mam wytrzymać tę huśtawkę nastrojów? Lucyna, lat 28, woj. małopolskie


Pani Lucyno, widzę, że oboje z mężem macie wiele niemiłych doświadczeń, między Wami ostatnio różnie się układa, ale mimo to kochacie się i chcecie być ze sobą. I bardzo dobrze!
Obecna sytuacja jest rzeczywiście stresująca, gdyż jesteście młodym małżeństwem, zaczynacie wspólnie całkiem nowe życie, w dodatku za niedługi czas spodziewacie się potomka. Ważne jest, abyście oboje ten okres przetrwali w jak najlepszej kondycji psychicznej i fizycznej, aby nie było między Wami zbędnych nieporozumień, kłótni, awantur itp. Przecież kochacie się, dlatego zdecydowaliście się na wspólne życie, na dziecko. Wygląda na to, że macie problem z komunikacją, który może się pogłębiać właśnie ze względu na stresującą sytuację, jaką jest małżeństwo i ciąża. Myślę zatem, że na początek najlepszym rozwiązaniem byłaby szczera i poważna rozmowa z mężem. Ważne jest, aby mąż wiedział, co Pani czuje, co pani przeszkadza, co chciałaby zmienić - i wzajemnie. Nie chodzi tu oczywiście o wzajemne oskarżanie się, ale o spokojną rozmowę w takiej chwili, kiedy obydwoje będziecie wypoczęci, zrelaksowani i nikt Wam nie będzie przeszkadzał. Proszę używać komunikatów typu "ja" ("ja myślę", "ja potrzebuję"), zamiast komunikatów typu "ty" ("bo ty zawsze", "bo ty nigdy"). Dzięki temu możemy wyrażać swoje opinie, mówić o swoich emocjach, potrzebach, nie raniąc czy atakując drugiej osoby. A ważne jest, abyście umieli ze sobą rozmawiać, bo tylko w ten sposób razem poradzicie sobie z każdym problemem.
Z listu wynika, że zależy Wam na sobie i na tym, abyście byli szczęśliwi. Dlatego ja proponuję, abyście wspólnie skorzystali z pomocy psychologa, który zajmuje się terapią par. Myślę, że okres ciąży będzie idealny do tego, aby poprawić jakość Waszej relacji i umocnić Wasz związek.
Pani Lucyno, w razie kolejnych pytań proszę śmiało pisać. (jb)

Prof. Bassam Aouill, Justyna Berndt, 01-05-2009, ACPP, UKW / zdrowemiasto.pl

Poinformuj znajomych o tym artykule:

REKLAMA
hemoroidy Krakow
Leczymy urazy sportowe
hemoroidy szczelina odbytu przetoki zylaki konczyn dolnych
------------