Homoseksualizm? Najogólniej mógłbym powiedzieć, że jestem gejem, ale wydaje mi się, że na tyle wgłębiłem się już w zagadnienie homoseksualizmu, że wiem, iż nie jest to dokładnie tak
Strona główna » Seks w Zdrowym Mieście » Psycholog » Homoseksualizm? Mógłbym powiedzieć, że jestem geje…

Homoseksualizm? Mógłbym powiedzieć, że jestem gejem, ale wydaje mi się, że na tyle wgłębiłem się już w zagadnienie homoseksualizmu, że wiem, iż nie jest to dokładnie tak

SEKS W ZDROWYM MIEŚCIE. PSYCHOLOG

Bassam Aouil, Monika Trzcińska

zdrowemiasto.pl | dodane 27-09-2009

Monika Trzcińska, psycholog, diagnostyka psychologiczna (dzieci, młodzieży, osób dorosłych), diagnostyka neuropsychologiczna, psychoterapia przez Internet.
 
Zwracam się do Państwa z następującym problemem. Najogólniej mógłbym powiedzieć, że jestem gejem, ale wydaje mi się, że na tyle wgłębiłem się już w zagadnienie homoseksualizmu, że wiem, iż nie jest to dokładnie tak. Wszystko zaczęło się we wczesnym dzieciństwie. Jestem jedynakiem. Moja mama bywała wybuchowa, trzymała mnie "pod kloszem", na dużo rzeczy nie pozwalała, potrafiła zawstydzić mnie publicznie robiąc mi np. awanturę na cały sklep. Czułem, że mogę mniej niż koledzy. Nie jeździłem na szkolne wycieczki, z imprezy zawsze musiałem wychodzić pierwszy. Ojciec? Hm. Ojciec po prostu był. Nie zabierał głosu. Skarcił, kiedy się należało, ale poza tym to tylko był. W podstawówce dość długo byłem obiektem śmiechu. Nie szło mi szczególnie dobrze w sportach, więc często byłem wyśmiewany przez kolegów. Z czasem jakoś sobie poradziłem, zacząłem to ignorować, a oni przestali mnie zaczepiać. Przez ten cały czas jednak w głowie miałem taką świadomość, że wszystko byłoby inaczej, gdybym miał starszego brata. Miałbym jakiś wzór, wsparcie - wszak trudno czasem porozmawiać z rodzicami. Z zazdrością spoglądałem na tych, którzy mieli rodzeństwo. I może to było tylko złudzenie, ale wydawało mi się, że takie dzieci miały inaczej. Ja zasypiając każdego wieczoru wyobrażałem sobie, jak by to inaczej wyglądał dzisiejszy dzień, gdybym miał brata. Ile tych różnych braci nie było, ile oni nie mieli imion... Później była kolejna szkoła, okres dojrzewania, masturbacja, internet... Wszyscy zaczęli nagle zwracać uwagę na swój wygląd. Ja dosyć długo miałem bardzo niskie poczucie wartości siebie, miałem kompleksy, chociaż zawsze byłem uważany, za przystojnego faceta. Jednak większy biceps kolegi potrafił przewrócić pół dnia do góry nogami.
Kiedyś natknąłem się w internecie na fotki gołych chłopaków. To trochę jakby uzupełniało moje niskie ja. "Zjednoczenie się" z tymi, którzy wyglądali lepiej. Zacząłem się łapać na tym, że podczas masturbacji myślę o kumplach z klasy. Szybko uświadomiłem sobie kim jestem. Bolało. Ale z czasem zacząłem się zagłębiać w to zagadnienie. Zacząłem dorastać. To przecież nie tak! - pomyślałem. Nie kręciły mnie już fotki chłopaków, ani rozmowy na chatach, chociaż czasem wciąż to robiłem. Warto wspomnieć, że w tym czasie miałem dziewczynę. Nie mogę powiedzieć, że ją kochałem, ale byliśmy razem, było nam ze sobą dobrze. Ale nawet jak byliśmy razem, spacerując po mieście myślałem sobie: ta dziewczyna, która przechodzi obok nas, musi mieć fajniej ze swoim chłopakiem, on ma taką fajną fryzurę, albo taki fajny ciuch... Sprowadzało się to do oglądania za facetami, porównywania i obniżania swojej wartości. Jak byliśmy sami w pokoju, spaliśmy razem - było OK. Na ulicy jednak - znów wydawało mi się, że niewiele sobą prezentuję.
Gdy zacząłem studia moi rodzice rozwiedli się. Ojciec odszedł z domu. Prawie nie mam z nim kontaktu, nie wiem, gdzie jest. Mama ma depresję po tym, co się stało, jest zupełnie inna. Nie mam w tej chwili już żadnego oparcia w rodzicach, nie rozmawiam z nimi nawet o tym, co u mnie na studiach itp. Cisza.
A na studiach się działo dużo. U kolegi w domu była impreza sylwestrowa. Po północy składałem jednemu ze swoich lepszych kumpli życzenia. Przytuliliśmy się, jeszcze raz przytuliliśmy się, później wyszliśmy z domu, żeby się jeszcze raz mocniej przytulić, a później... zaczęliśmy się całować. Następnego dnia była okazja, wolna chata. Pewnie, że to wykorzystamy - znowu całowaliśmy się, zaczęliśmy się rozbierać, ale nagle przestaliśmy, przestało być fajnie. Nagle, ku naszemu zaskoczeniu, okazało się, że to nie o to chodzi, że nie tego chcemy. Leżeliśmy przez jakiś czas przytuleni do siebie, było fajnie. Kilka dni później, jak nigdy dotąd, wybraliśmy się na wycieczkę po mieście. Jeździliśmy przez cały dzień tramwajem, zwiedzaliśmy zabytki, rzucaliśmy się śnieżkami, jak dzieci... I wiecie Państwo co? Było jeszcze fajniej, niż podczas tego przytulania.
Dużo wtedy zrozumiałem. I zacząłem wtedy zauważać, kiedy nasilały się te moje "chore" objawy. Kiedy mama nakrzyczała na mnie w środku miasta, zamykałem się w sobie i myślałem: brat by mnie obronił. Kiedy jechałem z tatą pociągiem w milczeniu, myślałem sobie: z bratem bym się mógł powygłupiać. Kiedy śmiali się ze mnie, że nie umiem złapać piłki, myślałem: brat by mnie nauczył po szkole. Itd., itp. To wszystko zaczynało się składać w spójną całość. Teraz, na studiach, miałem do zrobienia pewną prezentację - bardzo mi na niej zależało, dużo pracowałem. Wyszło dobrze, prowadzącemu zajęcia się podobało - podziękował mi, pogratulował. I to są takie sytuacje, gdzie, znajdując uznanie w oczach innych ludzi, zaczynam się na jakiś czas robić inny. Koledzy pytają się wtedy ciągle, ile wypiłem, a dziewczyny mówią, że mnie nie poznają i pytają, kiedy idziemy do miasta. Jestem wtedy doceniony. Wieczór spędziłem u koleżanki w domu, z dala od głupich myśli, po prostu nie przychodziły, było fajnie. Ale są też inne sytuacje. Był ważny i trudny egzamin. Udało mi się go zdać w pierwszym terminie, chociaż rzadko mi się to zdarza. Byłem bardzo szczęśliwy! Proszę bardzo, proszę Państwa, oto jestem JA i JA to zrobiłem, JA mogę wszystko, proszę ja kogo - myślałem :)
I teraz tak: Tato nie odbiera telefonu, mama powiedziała, że... w porządku, że się cieszy, ale... tak przy okazji, to przez to, co ojciec zrobił, to chce się powiesić... To trwało 5 minut. Mój entuzjazm opadł. Wróciłem do mieszkania, położyłem się do łóżka i znów zacząłem myśleć, jakby to było, gdyby... Bardzo dużo się nauczyłem przez te 20 lat swojego życia, bardzo dużo zrozumiałem. Teraz już nawet ciekawość mnie nie nakręca, jak to jest z facetem, bo wiem, że jest niefajnie i, że to nie o to chodzi, nie tego chcę. Nie podniecają mnie już zdjęcia chłopaków. Dawno pogodziłem się z tym, że jestem jedynakiem, nie próbuję już na siłę z każdego kolegi zrobić sobie brata. A jednak, gdy przychodzi gorszy moment, to wracam... do fotek, do myśli, do masturbacji. Nawet mnie to już nie kręci, ale to robię. Nie lubię się później za to. Niby tak dużo rozumiem, niby tak dużo rozszyfrowałem i uzasadniłem, a są chwile, gdy nie mam siły. Nie mam nawet dla kogo w takich sytuacjach próbować nie robić takich rzeczy... Dam się obciąć na zero, że połowa chłopaków w moim wieku, która uważa się za homoseksualistów ma podobną przeszłość/problemy/spojrzenie na sprawę. Tak to wygląda z mojego punktu widzenia "walczącego". A jak na to spogląda specjalista? Mam szanse przemóc się w tym? Zacząć się cenić jeszcze bardziej w "tych" chwilach? Dziękuję bardzo za przeczytanie mojego listu. Bardzo. I z góry bardzo dziękuję za odpowiedź. Kamil z Warszawy, lat 20


Ja także uważam, że nie jesteś homoseksualistą. Wyjaśnienie dotyczące Twojego zachowania jak najbardziej istnieje. Wzorem dla każdego człowieka postaci kobiety i postaci mężczyzny jest obraz naszych rodziców. Oni przekazują nam te informacje zupełnie nieświadomie. Rzeczywiście istniało prawdopodobieństwo wytworzenia się homoseksualnej orientacji płciowej, ale na podstawie Twojego listu, zawartych w nim informacji, jestem skora przypuszczać, że tak się nie stało. Zauważ, że Twoja Mama wytworzyła w Tobie "zły obraz kobiety". Mówiąc obrazowo, jeśli czułeś się przez nią poniżany, jeśli Twoje poczucie wartości było przez nią obniżane, Ty będziesz uciekał od kobiet. Bo jak można pożądać, pragnąć kobiety, skoro one ranią. Bliskości i czułości zacząłeś szukać gdzieś indziej. Tata był osobą spokojną, mniejszym zagrożeniem. Pojawia się myślenie - mężczyzna może dać więcej ciepła, może bardziej kochać itp. W Twoim myśleniu pojawił się mężczyzna - brat, ten wymyślony wybawiciel, postać, która mogłaby dać Ci poczucie bezpieczeństwa, która by Cię broniła przed "niebezpiecznym światem". Dlatego Twoje zainteresowanie poszło inną drogą. Ty szukałeś w mężczyznach - myślę, że nadal szukasz, choć w mniejszym stopniu - tego, co bardzo byś chciał mieć w sobie. Przyglądasz się mężczyznom, jak wyglądają, jak się zachowują. Jesteś na etapie poszukiwań tożsamości, która jeszcze się nie wykształciła. Próbowałeś i dowiedziałeś się - przyjaźń tak: rzucanie się śniegiem, wspólne spędzanie czasu itp., ale miłość i seks - nie. To wiemy na pewno. Ale zauważ, Twój obraz matki jest negatywny, obraz kobiety jest negatywny, dlatego w fantazjach seksualnych pojawili się u Ciebie mężczyźni. To taki mechanizm obronny, który uruchomiłeś. Nie walcz z tym, tylko postaraj się zrozumieć swoje postępowanie a zaczniesz funkcjonować inaczej.
Jak możemy Ci pomóc?
Uwarunkowałeś podniecenie na bodziec męski - obraz mężczyzny. Musimy to odwarunkować w ten sposób, aby skojarzyć podniecenie, przyjemność z postacią kobiety. Możesz spróbować zrobić to w ten sposób, że podczas masturbacji wyobrażać sobie kobietę, najlepiej, aby była to konkretna osoba, np. jakaś koleżanka, która Ci się podoba. Musi upłynąć jakiś czas, aby owe uwarunkowanie utrwalić.
Problem równie istotny to brak wsparcia. To nieprawda, że go nie masz. Może Rodzice Ci go nie dają, ale wielu rodziców tak nie czyni. Wiemy, to bardzo boli, jest Ci przykro, że nie ma osoby, która cieszyłaby się z Twoich sukcesów. Co w takiej sytuacji zrobić? Rozejrzyj się wokół. Spójrz, kto Cię otacza, jacy ludzie? Czy rzeczywiście wśród tych osób nie ma nikogo, komu można zaufać, z kim można pogadać, komu można pochwalić się ze swoich sukcesów? Buduj siebie, kształtuj swoją tożsamość. Konstruuj własną wartość tym, co robisz. Zobacz! Jak ta prezentacja wpłynęła na Ciebie! Czerp z tego siłę i pamiętaj, że to Ty decydujesz o tym, kim jesteś, to Ty podejmujesz decyzję - jestem szczęsliwy czy poddaję się. Zaczynasz nabierać sił, nabieraj zatem siły dalej. My jesteśmy obok, zatem w razie czego pisz. Powodzenia! (ba, mt)
21-02-2007

Bassam Aouil, Monika Trzcińska, 27-09-2009, zdrowemiasto.pl

Poinformuj znajomych o tym artykule:

REKLAMA
hemoroidy Krakow
Leczymy urazy sportowe
hemoroidy szczelina odbytu przetoki zylaki konczyn dolnych
------------